Tunezja po jaśminowej rewolucji

Po burzy przychodzi spokój… Tunezja jeszcze świętuje po udanej rewolucji. Na lotnisku w Monastirze witają przybyszy pokrzykujący i tańczący mężczyźni. Bębenkami, tamburynami i śpiewem wyrażają swą radość z wolności. Ale już na targowiskach − arabskich sukach tego entuzjazmu jest mniej. Kupcy narzekają, że spadły im obroty i czekają, aż nowa władza zacznie działać. Najlepiej tak, aby turyści wrócili. Bo w kraju, w którym co piąta rodzina ma kogoś zatrudnionego w turystyce, bez gości zagranicznych będzie ciężko.

rt_2011_04-12.jpg

Minister odpowiedzialny za turystykę w ministerstwie handlu i turystyki Republiki Tunezji – Salim Chaker tłumaczy cierpliwie. – Nie ma się czego obawiać. Rewolucja u nas dawno się skończyła. Mamy wolność, piękne plaże i odnowione hotele – zachęca. Ale sam wie, że rt_2011_04-5.jpgwprawdzie zamieszki trwały bardzo krótko, ale obawy pozostały. − To niepotrzebne! Przecież na ulicach jest spokój, a żołnierze, którzy pilnują budynków rządowych robią sobie wspólne zdjęcia z turystami. Czy tak wygląda kraj, w którym dzieje się coś złego – pyta. Rzeczywiście, po latach życia w państwie policyjnym Tunezyjczycy odetchnęli. Spacerują swobodnie szerokimi bulwarami Tunisu, robią sobie zdjęcia obok czołgów pilnujących rządowych budynków. Rozstawiają stragany gdzie tylko się da – przecież nikt im nie zabroni. Powoli, ale systematycznie zacierają ślady po byłym prezydencie Ben Alim.


Najpierw zniknęły jego portrety. Teraz zamalowuje się na czerwono (kolor rewolucji) wszelkie fioletowe akcenty w miejscach publicznych. Bo fioletowy to był jego kolor. A jego, na szczęście, już nie ma! Jeszcze na Placu Kasby w Tunisie widać koczujących demonstrantów. Ale już nie tylu, co w lutym. Codziennie odbywa się jakaś demonstracja, ale jest spokojnie. Poza sporadycznymi utarczkami słownymi nic się nie dzieje. Demonstrują m.in. Tunezyjczycy, którzy zmuszeni byli rt_2011_04-8.jpgwyjechać z ogarniętej wojną Libii. Nie mają gdzie się podziać – zamieszkali kątem u rodziny czy krewnych. Ale nie mają też za co żyć. Przecież rząd coś musi z tym zrobić – domagają się działania. Powoli ubywa tych, którzy demonstrowali, aby założyć własną partię polityczną. Bo nie mają o co walczyć – sąd zarejestrował już ponad 30 opozycyjnych ugrupowań. Tunezyjczycy powoli uczą się wolności i demokracji.


Często ma to charakter chaotyczny. Fasady pięknych kolonialnych i starszych budynków w okolicach tuniskiej Mediny schowały się przed oczami turystów. Zasłoniły je nowe stragany. Założona w VIII w. wokół meczetu Ezzitouna Medina, wciąż tętni życiem. Na prawo tkaniny i biżuteria, na lewo skóra i perfumy. Ktoś pali sziszę, ktoś nawołuje, aby wejść do jego sklepu. Ale to nie ten gwar, co rok czy dwa temu. – Bywały czasy, że nie dało się na suku zrobić zdjęcia, bez przerwy ktoś „wchodził w obiektyw”, a teraz… wszędzie rozległe przestrzenie – opowiadają dziennikarze, którzy przyjechali na study-tour zorganizowany przez biuro podróży Sun and Fun Holidays. Nie ma też tłoku gdzie indziej – można spokojnie spacerować wąskimi uliczkami, zajrzeć do dawnych pałacówdomów miejscowych bogaczy, w których mieszczą się dzisiaj muzea (np. Dar Ben Abdallah, Palais Khereddine, Dar Hussein).

rt_2011_04-49.jpg


Niewielu turystów jest też poza stolicą. W pobliskiej Kartaginie, wybudowanej przez Fenicjan, wśród starożytnych ruin hula wiatr. Po potężnym mieście zostały resztki ścian i kilka łuków niegdyś wieńczących podziemia budynków. Spoglądając na te antyczne gruzy, trudno uwierzyć w opowieści o urządzanych tu niegdyś hucznych balach. Trudno wyobrazić sobie nowoczesne rozwiązania technologiczne. A przecież termami Antoninusa Piusa spływała gorąca woda doprowadzana rurami aż z Zaghouanu! Pocztówkowe, malowniczo położone na urwistym zboczu Sidi Bou Said też nie jest zatłoczone. Z tarasu jednej z przytulnych kawiarenek rozciąga się przepiękny widok na zatokę i port jachtowy.

rt_2011_04-13.jpg


Białe mury domków, niebieskie arabeski krat w oknach, plątanina wąskich uliczek, cieniste, pachnące jaśminem zaułki − to wszystko przypomina Grecję, tylko że w orientalnym wydaniu. To tutaj znajduje się Café des Nattes − najsłynniejsza kawiarnia w Tunezji. Na początku XX wieku była ona ulubionym miejscem spotkań francuskich intelektualistów – jeszcze dziś można podpytać, gdzie najchętniej siadała Simone de Beauvoire czy Jeanie Paulu Sartre. No i oczywiście napić się miętowej, słodkiej herbaty. Śladów po rewolucji w Sidi Bou Said nie ma – na szczęście...

Wydanie: 12/2010, MODA NA...
Strefa prenumeratora


  Udostępniono 30% tekstu, dostęp do pełnej treści artykułu tylko dla prenumeratorów.

Wszyscy prenumeratorzy miesięcznika w ramach prenumeraty otrzymują login i hasło umożliwiające korzystanie z pełnych zasobów portalu (w tym archiwum).

Prenumerata RYNKU TURYSTYCZNEGO to:
  • Pewność, że otrzymasz wszystkie wydania miesięcznika prosto na biurko
  • Dostęp do pełnych zasobów portalu www.rynek-turystyczny.pl
  • (w tym archiwum dostępne wyłącznie dla prenumeratorów)
  • Rabat uzależniony od długości trwania prenumeraty
  • Wszystkie dodatkowe raporty tylko dla prenumeratorów
Prenumeratę możesz zamówić:
  • Telefonicznie w naszym Biurze Obsługi Klienta pod nr 22 333 88 20
  • Korzystając z formularza zamówienia prenumeraty zamieszczonego na stronie www.sklep.pws-promedia.pl
Jeśli jesteś prenumeratorem a nie znasz swoich danych dostępu do artykułów Restauracji napisz skontaktuj się z nami, bok@pws-promedia.pl
W najnowszym wydaniu
 




Strefa prenumeratora
ARCHIWUM ONLINE RYNKU TURYSTYCZNEGO:
Login:
Hasło:
Zapomniałem hasło


E-tygodnik
Bądź na bieżąco
Jeżeli chcesz otrzymywać w każdy poniedziałek przegląd najważniejszych informacji branżowych, zapisz się do listy subskrybentów.



Jeżeli chcesz wypisać się z listy odbiorców newslettera, wpisz adres e-mailowy i kliknij "rezygnuję".
Twój e-mail