Zbliża się koniec roku, a z nim nieuchronnie czas podsumowań i prognoz na przyszłość. Dlatego Rynek Turystyczny zorganizował 8 grudnia br. w redakcji debatę z udziałem ekspertów, którzy odpowiedzieli na najbardziej aktualne pytania dotyczące turystyki. Wzięli w niej udział na zdjęciu w kolejności od lewej:Marek Andryszak, Prezes Zarządu TUI Poland
Anna Kłossowska, Redaktor Naczelna Rynku Turystycznego
Dariusz Wojtal, Prezes Oddziału Mazowieckiego Polskiej Izby Turystyki
Maria Napiórkowska, Dyrektor Departamentu Turystyki Ministerstwa Sportu i Turystyki
Rafał Szmytke, Prezes Polskiej Organizacji Turystycznej
Krzysztof Wojtkiewicz, Dyrektor Generalny Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego
Anna Kłossowska: Szanowni Państwo, początek debaty chciałabym poświęcić podsumowaniu mijającego właśnie 2010 r. Do marca mieliśmy nadzieję, że po kryzysie 2009 r., ten rok będzie dla turystyki lepszy, że ma ona szansę na „odbicie się”. Potem nastąpił splot niespodziewanych zdarzeń, w wyniku których branża doświadczyła poważnych perturbacji...
Dariusz Wojtal: Nasz sektor ucierpiał w efekcie zjawisk naturalnych, do których biura podróży nie mogły się przygotować, gdyż nie sposób było je przewidzieć. Mam tu na myśli wybuch wulkanu, ale i kolejne fale powodziowe. Te ostatnie nie tylko ograniczyły turystykę przyjazdową, ale wpłynęły na los wielu rodzin, bo te, zamiast wydać pieniądze na urlop, musiały wspomóc bliskich, których gospodarstwa znalazły się na terenach zalewowych. Niestety, władze nie wyciągnęły z tej lekcji nauki, bo po śnieżnej zimie, jaką właśnie mamy, znów czekają nas powodzie, gdyż nie podjęto stosownych działań chroniących newralgiczne tereny. Dodatkowym czynnikiem bardzo działającym na podświadomość, zwłaszcza turystów lotniczych, była katastrofa prezydenckiego samolotu...
Anna Kłossowska: Wróćmy jednak do biur podróży…
Dariusz Wojtal: Większość z nich to podmioty małe i średnie. Poza tym mamy na rynku kilku dużych graczy. Ten rok pokazał, że najważniejsza jest nie konkurencyjna oferta, ale odpowiednie zabezpieczenie finansowe i personel, który jest w stanie szybko zapobiegać ewentualnym zagrożeniom. Tymczasem wiele biur walczy ze sobą na granicy hazardu…
Anna Kłossowska: …czego skutków mogliśmy doświadczyć, obserwując upadki Selectours i Orbisu. Kontynuujmy jednak nasze podsumowanie…
Maria Napiórkowska: Zgadzam się z Panem Wojtalem, że wskazane przez niego zjawiska naturalne miały wpływ na naszą branżę. Mimo to turystyka przyjazdowa, zgodnie z naszymi szacunkami, znajduje się w lepszej kondycji niż przed rokiem, choć z pewnością byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie wspomniane wydarzenia. Poza tym, na tle innych krajów Europy, a niektóre przechodzą kryzys, jesteśmy prawdziwą „zieloną wyspą” z dodatnim PKB zarówno w 2009 jak i 2010 r.
Rafał Szmytke: A ja powiem nieco przewrotnie, że to był z
askakująco dobry rok, biorąc pod uwagę te wszystkie zdarzenia, których doświadczyliśmy. Ze względu na termin rezerwacji, który bardzo się skrócił, branża miała przed sezonem duże i uzasadnione obawy. Na szczęście w sukurs przyszło nam lato z pięknym i ciepłym lipcem oraz sierpniem. Choć nie dysponuję jeszcze pełnymi danymi, to z pierwszych raportów wynika, że „obłożenie” obiektów było bardzo wysokie. Zmieniła się także struktura klienta. Mniej w tym roku przyjechało do nas cudzoziemców, ale za to te luki wypełnili goście krajowi. Zadziałał bowiem prosty mechanizm, analogiczny do tych, które można było zaobserwować w innych krajach dotkniętych kryzysem – po prostu wielu z nas wolało zostać w kraju. Fakt bycia bowiem „zieloną wyspą” nie oznacza jeszcze, że rzucimy się w podróż dookoła świata i będziemy szastać pieniędzmi…
Krzysztof Wojtkiewicz: Zdecydowanie był to dla hoteli rok „odbicia”, jeśli chodzi o liczbę obsłużonych gości. Oczywiście poziom obłożenia hoteli był różny w zależności od regionu czy lokalizacji. Najwięcej gości przyjęły hotele w dużych miastach, w przypadku których był to poziom wystarczająco satysfakcjonujący albo bardzo dobry. Natomiast nie zawsze wzrost liczby gości szedł w parze z wysokością uzyskiwanych cen, ponieważ jeszcze nie osiągnęliśmy ich poziomu z bardzo dobrego dla hotelarstwa okresu, jakim był początek 2008 r.
Sytuacja prawna Anna Kłossowska: Przejdźmy do oceny obowiązujących ram prawnych. Na ile ograniczają one branżę? I nie chodzi mi tylko o odmienianą przez wszystkie przypadki w mediach nowelę Ustawy o usługach turystycznych…
Dariusz Wojtal: Obecnie obowiązujące przepisy są fatalne. Przez dwa ostatnie lata pracowaliśmy, wraz z Ministerstwem Sportu i Turystyki, nad projektem noweli Ustawy o usługach turystycznych. Niestety, legł on gdzieś w przepastnych szufladach resortu, a zamiast niego pojawiło się „coś”, czego nie można określić mianem dokumentu. Jest on bowiem nielogiczny, niekonsekwentny, pełen błędów merytorycznych. Odzwierciedleniem tego są nastroje schyłkowości w branży.
Maria Napiórkowska: Ale branża mówiła o sobie źle już znacznie wcześniej!
Dariusz Wojtal: Ale nie do tego stopnia, jak to ma miejsce dzisiaj. W momencie, kiedy trzeba było zastosować zapisy noweli w praktyce, okazało się to bardzo trudne.
Anna Kłossowska: Proszę o konkrety.
Dariusz Wojtal: Na przykład organizator imprezy przyjazdowej do Polski musi zapewnić jej pilota i przewodnika naraz! To kompletna bzdura, bo wcześniejsze zapisy obligowały organizatora tylko do zagwarantowania takiej imprezie pilota, co jest zrozumiałe z racji jego funkcji opiekuna grupy i koordynatora. Nowela nakłada na biura wiele obciążających je finansowo obowiązków. Jest też nadmiernie prokonsumencka. W rezultacie muszę brutalnie stwierdzić, że trzeba być teraz niezłym „wariatem”, aby podejmować działalność w turystyce!
Marek Andryszak: Jako klient tej ustawy, częściowo się z Panem zgadzam. Jednocześnie...